piątek, 27 marca 2015

Five.

Po zrobieniu z siebie największego pośmiewiska poszliśmy z Nad na imprezę. Głośna muzyka, światła z laserów, lejący się litrami alkohol. Tańczyliśmy na parkiecie do kolejnej już rockowej piosenki. Dawno tak dobrze się nie bawiłem. Po powrocie będę chyba dziękował Olivierowi na kolanach za ten wyjazd. Szepnąłem Nad do ucha, że idę zamówić dla nas kolejną kolejkę kolorowych drinków. Usiadłem na wysokim stołku i próbowałem uspokoić oddech. Ta kobieta mnie kiedyś zabije! Po chwili barman postawił przede mną dwa kieliszki. Odnalazłem w tłumie moją śliczną przyjaciółkę i kiwnąłem jej głową ze mam przyjść. Z szerokim uśmiechem usiadłam na stołku obok. 
- Dziękuję, że mnie zabrałeś ze sobą. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek. 
- Dla Ciebie wszystko. - posłałem jej mój najlepszy uśmiech - Zresztą trzeba było nadrobić ten rok. Muszę iść do łazienki, zaraz wracam. Nie uciekaj mi nigdzie. 
Po zrobieniu potrzeby fizjologicznej i przeczesaniu włosów przed lustrem wróciłem na salę. Przeciskałem się przez tłum młodych dziewczyn, które proponowały mi wspólne tańce. Oczywiście wszystkim odmówiłem, ja już miałem partnerkę na ten wieczór. Nagle zauważyłem, że na moim miejscu siedzi jakiś plastikowy laluś. Wielkie, świecące się mięśnie od balsamu, opięta koszula i złoty zegarek na nadgarstku. Na jego widok prawie zwróciłem dzisiejszą kolację. Jego ręka powędrowała na talię Nad i zaczęła podciągać materiał sukienki. Krew w żyłach zaczęła mi szybko pulsować, poziom adrenaliny wskoczył na wyższy pułap. Wściekły szybko do nich podbiegłem i traciłem faceta. 
- Łapy precz od niej! - warknąłem.
- Dobrze, że jesteś. Mówiłam, że nie jestem sama, ale nie docierało. - powiedziała zdenerwowana, a w jej oczach było widać strach. 
- A ty co? Prywatny ochroniarz. - zapytał zdziwiony moim widokiem. 
- Lepiej, chłopak. Więc wara od niej. 
- Jak ty jesteś jej chłopakiem to ja jestem James Bond. 
- Udowodnić ci kurwa?! - myślałem, że mnie coś strzelił. Najchętniej przywaliłbym mu w tą sztuczną mordkę, ale muszę dbać o reputacje i swoje dobre imię. 
- Z wielką chęcią. - powiedział z dumą. Tak jakby czuł, że kłamię i zaraz udowodni, że ma racje. Nie mogłem dać mu tej satysfakcji. Spojrzałem na Angielkę  i delikatnie się uśmiechnąłem. Ująłem jej twarz w dłonie i delikatnie musnąłem jej malinowe usta. 
- Okej, sorry. - powiedział chłopak - Jesteś szczęściarzem. - dodał po chwili i odszedł.
- Przepraszam. - szepnąłem i niepewnie spojrzałem na Nadine. 
- Nic się nie stało. Dziękuje, że pomogłeś mi się go pozbyć.
- Za dużo wypiłem.. I nie mogę pozwolić żeby ktoś próbował cię skrzywdzić.
- Aaron spokojnie. Miedzy nami nic się nie zmienia, naprawdę. 
- Na pewno?  
- Ramsey.. - spojrzałam na mnie z politowaniem. Szukałem dziury w całym, wiem. Ale mimo wszystko uważam, że to był zły pomysł. Mam się żenić! Najgorsze jest to, że nie mam wyrzutów sumienia, wręcz przeciwnie. Gdybym mógł zrobiłbym to jeszcze raz. Gdy poczułem ciepło jej warg po ciele przeleciał mnie przyjemny dreszcz i zapragnąłem czegoś więcej. Cholera! 

***

Na samą myśl pocałunku Aarona miękły mi kolana. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkich myśleć. Niby powiedziałam mu, że między nami nic się nie zmienia, ale poczułam coś dziwnego. W okolicach serca zrobiło mi się cieplej. Nie, ja się nie mogę w nim zakochać. No nie! 
- Wracamy? Zmęczona już jestem, a jutro wcześnie mamy samolot. 
- Oczywiście. Chodźmy. - delikatnie się uśmiechnął i objął mnie ramieniem. 
Następnego dnia, równo ze wstawiającym słońcem wylecieliście z Ibizy. Wiem, że będę tęsknić za tym miejscem. I pewnie nie raz jeszcze tu przylecę. Oparłam głowę na ramieniu Aarona i odpłynęłam w krainę Morfeusza. Obudziłam się dopiero w momencie, gdy koła samolotu dotknęły powierzchni ziemi. Wzięliśmy swoje małe bagaże i wyszliśmy z lotniska, zatrzymaliśmy dwie taksówki i po krótkim pożegnaniu się każdy pojechał do swojego domu. Następne dni minęły szybko, miałam masę pracy i brak czasu na cokolwiek. Wracałam późnym wieczorem i zmęczona pisałam na łóżko. Ucieszyłam się, gdy w czwartkowy wieczór zadzwonił piłkarz i zaprosił mnie na kolacje. Ponoć Colleen dała się namówić na zaproszenie Theo z Melonie, Oliviera z Jennifer i mnie. Byłam w szoku, ale cieszyłam się na spotkanie z nimi wszystkich. Może przekonam się do Colleen? 
Założyłam na siebie granatową obcisłą sukienkę do połowy uda, a na nogi założyłam nowe, beżowe szpilki od Jimmiego Choo. Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że wyglądam idealnie. Wiedziałam, że jestem spóźniona. Musiałam zostać dłużej w pracy, zrobić zakupy, a w Londynie były dzisiaj straszne korki. Zadowolona wyszłam z mieszkania, wsiadłam w taksówkę i pojechałam do Aarona. 

***

Po powrocie z Ibizy i wolnym weekendzie trener dał nam niezły wycisk. Trenowaliśmy po dwie godziny, później jeszcze masaże, siłownia. Po południu nie miałem już siły na nic. A jeszcze Colleen cały czas mówiła o ślubie, tu jakiś garnitur, tu serwetki, tu kwiaty. Na głowę można upaść. Tym bardziej jak twoje myśli cały czas wracają do pocałunku z twoją najlepszą przyjaciółką. Nie mogłem o tym zapomnieć, cały czas czułem ich ciepło i smak. To nie tak miało wyglądać. Nad miała mnie wspierać i cieszyć się razem ze mną tym ślubem, a wyszło zupełnie inaczej. Na wieczór zaprosiłem chłopaków z żonami i Nadine. Colleen postawiłem tak naprawdę przed faktem dokonanym. Wiedziałem, że gdybym zaczął się pytać, co o tym sadzi wyszłoby jak zawsze, czyli wcale. A teraz nie miała nic do gadania. Stałem w kuchni i przygotowywałem swoje popisowe dani, rybę z frytkami. Żaden to rarytas, ale wszystkim smakowało. Może Col kręciłam nosem, że zapraszam przyjaciół i częstuje ich czymś takim, ale mało mnie to obchodziło. 
- Zaraz będą, nie przebierasz się? - zapytałem narzeczoną siedzącą w dresie na kanapie. 
- To twoi goście, ja ich nie zapraszałam. 
- Colleen no błagam. Nie wygłupiaj się. Wiesz ile oni dla mnie znaczą, spróbowałabyś się z nimi dogadać. Proszę, zrób to dla mnie.
- Niech ci będzie. - warknęłam i poszła do sypialni. Sam zapiąłem ostatnie guziczki przy białej koszuli. Wyjąłem kieliszki szafki i ustawiłem je na stole. Wszystko było już gotowe. Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Okazało się, że pierwszy przyjechał Francuz ze swoją żoną. Zajęli miejsca przy stole i po chwili dołączyli do nich Theo z Melonie.
- Hej. - powiedziała cicho Colleen wchodząc do salonu. Ubrana w luźną, kwiecistą sukienkę do kolan i brązowe balerinki. Czy ona, chociaż raz nie może założyć szpilek?! W sumie nie, bo ich nie ma. A ja tak uwielbiam kobiety na wysokim obcasie.. Są wtedy takie seksowne! Siedzieliśmy przy stole, panowała radosna atmosfera, śmialiśmy się, opowiadaliśmy historie z przed lat. Col siedziałam cicho i udawała, że nas słucha. Nigdy nie lubiłam chłopaków, ich zony uważała za puste panienki, które dorobiły się czegoś tylko dzięki swojej urodzie i zakręceniu sobie wokół palca bogatych piłkarzy. Nie znosiłem takiego podejścia, ale cóż mogłem zrobić? Próbowałem ją jakoś przekonać, ale zawsze szła w zaparte. Powtarzała, że ona nigdy nie zostanie jedną z wags, mimo że za mnie wychodzi. 
Nerwowo zerkałem na ekran telefonu, Nadine jak nie było tak nie ma. Ona się przecież nigdy nie spóźnia. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi, szybko  poderwałem się z miejsca i poszedłem otworzyć. 
- Hej, przepraszam za spóźnienie, ale praca, korki, a na dodatek telefonu zapomniałam. - powiedziała z szerokim uśmiechem. 
- Dobrze, że już jesteś. Kolacja zaraz będzie. - odpowiedziałem i zaprosiłem ja w głąb mieszkania. Przywitała się z chłopakami i ich partnerkami szczerymi uściskami. Do Colleen tylko mruknęła 'cześć'. 
Siedzieliśmy przy stole po zjedzonym posiłku i delektowaliśmy się czerwonym winem. Olivier opowiadał jakąś historyjkę, ale w sumie nie wiem, o czym bo moje myśli odpłynęły daleko. Byłem skupiony na Nadine, na jej uśmiechu, błysku w ciemnych tęczówkach, jej jedwabistym głosie. Ja już przestałem to kontrolować!  Muszę się ogarnąć, przecież mam się żenić. 
- Masz już wybrany garnitur? - wyrwała mnie z transu Jennifer.
- Nie. W poniedziałek idę do salonu. Panowie idziecie ze mną.
- Jasne. - mruknęli niezadowoleni. 
- Nad idziesz z nami? - zapytał Theo - Przyda się jakiś kobiecy punkt widzenia.
- Jak mi na to praca pozwoli to pewnie.  - odpowiedziała z szerokim uśmiechem. 
Colleen była wśród nas tylko ciałem, podczas całego wieczoru odezwała się może z pięć razy. Mimo wszystko wśród reszty panowała bardzo luźna atmosfera, uwielbiałem takie spotkania. Przed wylotem Nad do Stanów tak wyglądał prawie każdy początek weekendu, najpierw kolacja w domu któregoś z nas, następnego dnia mecz i dziewczyny siedzące na trybunach w naszych koszulkach. Col nigdy nie była na moim meczu, powtarzała, że to nie dla niej, że woli obejrzeć w telewizji, chociaż i tak nigdy tego nie robiła. 
Po jakimś czasie przenieśliśmy się na sofę w salonie. Śmialiśmy się w niebo głosy, a wszystko przez opowieść Theo jak to kiedyś zgubiłem się w Manchesterze. No nie moja wina, że nie zauważyłem, że cała drużyna już poszła a ja nie wiedziałem gdzie i skręciłem nie w tą uliczkę, na dodatek zapomniałem wtedy wziąć telefonu z hotelu i szukało mnie pół miasta. Mała aferka się zrobiła a ja się w tym czasie bardzo dobrze bawiłem. Trafiłem do jakiejś knajpki gdzie na mecz czekali fani Arsenalu. Przyjęli mnie bardzo ciepło, porobili sobie ze mną zdjęcia, złożyłem autografy na ich koszulkach, a czasem nawet na serwetkach. Bawiłem się świetnie i nawet zapomniałem, że zgubiłem resztę drużyny. Miałem szczęście, że graliśmy dopiero następnego dnia, bo gdy mnie w końcu znaleźli pomocnicy Wengera to było źle. Ale byli wściekli! Najpierw się cieszyli, że jestem, ale potem miałem małe piekło. Teraz przynajmniej mamy, co wspominać. 
Wino się skończyło, więc poszedłem do kuchni po nową butelkę dla pań. Wyjąłem je z lodówki i zauważyłem, że do kuchni wchodzi Nadine. Wyglądała przepięknie, jej piękne, długie nogi,  idealne ciało, różowa szminka na ustach. Zapragnąłem znowu poczuć smak jej warg. Czułem, że dzieje się ze mną coś dziwnego. Muszę się dowiedzieć czy one też to czuje. Muszę to wiedzieć! 
- Nad muszę cię o coś zapytać. - teraz albo nigdy. Podszedłem bliżej niej i stanąłem naprzeciwko. 
-Tak? - zapytała słodko się uśmiechając. 
- Wtedy na Ibizie to.. 
- Mówiłam ci, że nic się nie stało.
- Nie, stało się. I czy ty... - chwyciłem jej rękę i delikatnie przeciągnąłem ku sobie. Spojrzałem w ciemne tęczówki, które wyrażały więcej niż tysiąc słów. Przygarnąłem niesforny kosmyk jej brązowych włosów i zbliżyłem swoją twarz do niej. Nasze wargi dzieliły centymetry, delikatnie uniosłem kąciki ust, a następnie musnąłem jej malinowe wargi. Endorfiny szczęścia momentalnie poszybowały w kosmos, czułem się jakbym trafił do nieba.
- O kurwa! - usłyszałem głos Oliviera i momentalnie odskoczyłem od Angielki. Francuz zdziwiony całą sytuacją wziął wodę, po którą przyszedł i szybko się wycofał. Wtedy zdałem sobie sprawę, jakim jestem idiotą. Miałem szczęście, że był to piłkarz, a nie Colleen. Byłbym skończony! 
- Przepraszam. - szepnęła Nadine i wybiegła z kuchni. 
Co ja zrobiłem? Jestem skończonym debilem, biorę ślub z Colleen, to ją kocham i nie mogę zaprzątać sobie głowy jakimiś urojeniami na temat Nadine. Ona jest moją przyjaciółką, przyjaciółką, tylko i wyłącznie przyjaciółką!





6 komentarzy:

  1. Jak ona jest tylko przyjaciółką, to ja jestem królową Anglii :-p Już się nie mogę doczekać kontynuacji ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przestaję się uśmiechać po końcowym fragmencie. Niby wiem, że gdyby to była Colleen Aaronowi by się porządnie dostało, ale ten pocałunek na mnie podziałał.
    Jak Nad i Aaron są tylko przyjaciółmi to ja jestem święta. Czekam na szósteczkę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ramseyu, jeśli tego nie odwołasz, to ja Cię znajdę i zabiję XD jak Holgera kocham XDDDD
    awww, pocałowali się <3 i to dwa razy <3
    ja cekam na rewelację, jaką będzie, że Nad i Aaron będą razem!!
    czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech on pogoni tą niemrawą Colleen i będzie pięknie!
    Jeżeli ich każdy pocałunek ma być taki piękny i magiczny, to ma być ich więcej i więcej!
    Mają być razem, o!
    Czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że to tylko był Oli. Inaczej byłoby krucho. Zresztą i tak coś z tym Aaron musi zrobić. Nie może grać na dwa fronty.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już się bałam, że to Colleen wejdzie do kuchni, a tu na szczęście to tylko Olivier. Ten pocałunek po prostu bajka, teraz czekam na to jak Aaron przejrzy na oczy ;p Dodawaj następny, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń