Siedziałem z
chłopakami w barze przy piwie, dawno tego nie robiłem. Od momentu poznania
Colleen rzadko, kiedy gdzieś wychodziłem, sam czy to z nią. Była typem
domowniczki, kluby, puby czy stadion w ogóle ją nie interesowały. Jakby ją ktoś
zamknął na tydzień w domu nie marudziłaby, a gdyby zostawił jej książki to
byłaby w siódmym niebie.
- Panowie, mam sprawę
niecierpiącą zwłoki. – powiedziałem i zrobiłem łyk piwa. – Chodzi o mój ślub,
potrzebuję świadka. Jesteśmy przyjaciółmi, proszę.
- Na mnie nie patrz. –
powiedział Theo i uniósł ręce w geście kapitulacji – Ja się w to nie mieszam.
Nie przyczynię się do twojej osobistej tragedii.
- Olivier? –
spojrzałem na niego prosząco.
- Chłopie uwielbiam
Cię, ale wybacz.
- No błagam was!
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo do siebie nie
pasujecie, ten ślub to jakaś paranoja.
- Zmówiliście się z
Nadine czy co? Ona też w kółko o tym.
- Bo ma racje. Ty i
Col to dwie różne bajki, kompletnie niewspółgrające ze sobą.
- Ale ja ją kocham.
- A udowodnić ci, że
nie? – zapytał Giroud, spojrzałem na niego z politowaniem, a ten tylko pokręcił
głową. – Śnisz o Col po nocach?
- Raczej nie. – odpowiedziałem
i podrapałem się po głowie.
- No, a o Nadine na
pewno. – powiedział pewnie Francuz.
- Jestem pewien,
ostatnio jak byliśmy na meczu w Manchesterze myślałem, że szału dostanę. Całą
noc powtarzałeś jej imię. – dodał Walcott.
- Śniło Ci się. –
powiedziałem niezbyt pewnie. Mieli racje, Nadine często mi się śniła. Jej
roześmiane oczy, piękny uśmiech i nieskoordynowane ruchy. Czasem mnie to
przerażało, przecież mam się żenić!
- A powiedz tak
szczerze, dlaczego tym razem udało ci się wieczorem wyskoczyć z nami na
browara. – powiedział Theo.
- Col pojechała do
rodziców.
- Chłopie ty nie masz
z nią życia. Siedzisz w domu i.. właśnie, co ty robisz w domu?
- Czytam. –
odpowiedziałem, a chłopaki wybuchneli śmiechem.
- To teraz zamknij
oczy i powiedz nam jak wyobrażasz sobie swoje życie za 40 lat. – spojrzałem na
niego z politowanie, a on się tylko uśmiechnął - Nie patrz tak na mnie tylko
zamykaj te oczy.
Zrobiłem, co Giroud
kazał i słuchałem jego dalszych poleceń. Z jakimi idiotami ja się zadaję.
- Co widzisz?
- Nic. –
odpowiedziałem zgodnie z prawdą, po czym oberwałem w głowę. – Walia, będę mieszkać
w Walii. Kamienny domek z dużym ogrodem, niby na odludziu, ale tak naprawdę
wszędzie blisko. Siedzę przy stole na tarasie, świeci słońce, moje wnuki
biegają i grają w piłkę a dzieci siedzą koło mnie. Po chwili wchodzi moja żona,
mimo upływu lat jest równie piękna, nadal ma hipnotyzujące oczy i piękny
uśmiech.
- Jak ma na imię?
- Nadine. – mówię
całkiem świadomie. O cholera! Przekląłem pod nosem i schowałem twarz w dłonie.
- Dobre to było! –
krzyknął Theo i przybił piątkę Francuzowi.
- Kiedyś chciałem iść
na psychologię, ale to dawno i nie prawda. – odpowiedział ze śmiechem.
- Więc tak jak mówiłem
nie kochasz Colleen. I całe szczęście.
- I tak wezmę ten
ślub, z waszą pomocą albo i bez.
- Jakbyśmy do muru
gadali. – pokręcił głową Walcott. – Mówię Ci, ten ślub to będzie koniec twojego
życia.
- Theo ma racje.
Zaproponuj jej wyjazd, poniedziałek i wtorek mamy wolne. Kierunek Teneryfa,
Sardynia albo Ibiza, o! Pobawicie się, poszalejecie. Oboje jesteście młodzi,
czas zabalować.
- Przecież ona na to
nie pójdzie. – wtrącił się Theodore.
- Do tego dążę. Jeżeli
się nie zgodzi pojedziesz z Nadine. – dokończył dumny ze swojego pomysłu
Giroud.
- I co to ma mi
udowodnić niby? – zapytałem zaintrygowany.
- Że z Col będziesz
się nudził, a z Nad nie. Wchodzisz w to?
- Okej. Ale i tak
uważam, że to głupie.
Ibiza, ładnie tu i na
dodatek ciepło. Tego mi brakowało, jesień już coraz brzydsza w Anglii, pada,
pochmurno, słońca jak na lekarstwo. A tutaj? Błękitne niebo i dwadzieścia kilka
stopni. To bajka! Siedziałem przy basenie i popijałem kolorowego drinka. Czułem
jak słońce ogrzewa moje ciało, a delikatny wietrzyk sprawia, że nie jest mi za
gorąco. Moja towarzyszka leżała plackiem obok mnie i zatapiała się treści
książki. I nie, to nie była Colleen. Moja narzeczona została w Londynie.
Zarzekała się, że ma pracę, ślub na głowie i nie ma opcji żeby pojechała
gdziekolwiek na trzy dni. Powiedziałem jej, że jadę z chłopakami. Może i
kłamstwo, ale uznałem, że tak będzie lepiej. Wolę nie wiedzieć jakby
zareagowała na wieść o moim wyjeździe z Nadine.
Zresztą sam pomysłodawca tego wyjazdu to zaproponował.
- Nad jest gorąco,
zdejmij tą sukienkę. – powiedziałem spoglądając na nią przez przeciwsłoneczne
okulary.
- Nie, tak mi jest
dobrze. – odpowiedziała i delikatnie się uśmiechnęła.
- Będziesz się w niej
kąpać? – zapytałem i chlapnąłem ją chlorowaną wodą.
- Aaron durniu! –
krzyknęła oburzona.
- No wyskakuj z tej
kiecki i chodź. – powiedziałem wchodząc do basenu. – Masz te dni czy co?
- Nie! – krzyknęła
wściekła. – Idę po coś do picia. – szybko wstała i poszła do baru.
Zaniepokoiłem się z
lekka jej poczuciem humoru, w samolocie była cała radosna, a od momentu wyjścia
na basen strzelała fochy. Nigdy nie zrozumiem kobiet! Popływałem trochę,
zmęczyłem się i orzeźwiony mogłem wrócić na leżak.
- Przyniosłam ci
drinka. – powiedziała.
- Dzięki. Już ci fochy
przeszły? – zapytałem z uśmiechem.
- Nie drąż tematu i
będzie dobrze. Wieczorem idziemy na jakąś imprezę, tak?
- Tak.
*
Szliśmy promenadą
wzdłuż plaży, z daleko słychać było głośną muzykę dochodzącą z różnych klubów.
Nadine miała na sobie śliczną, granatową sukienkę do połowy uda a na stopach
beżowe sandałki na wysokim obcasie. Od jakiegoś czasu przeklinała coś pod
nosem, lecz nie potrafiłem zrozumieć, o co jej chodzi.
- Aaron ja chcę na
barana! – krzyknęła w końcu.
- Co? – zapytałem z
niedowierzaniem.
- No nie ujdę dalej w
tych butach. – powiedziała wściekła i zdjęła z nóg wysokie szpilki. – Gówno
jedne, nigdy więcej nie kupię butów za mniej niż dwieście funtów.
- Ile?! To ile to
dajesz normalnie za buty? – zapytałem zaintrygowany.
- Przecież wiesz.. sam
je ze mną kupujesz. – powiedziała z uśmiechem. Racja, kiedyś chodziliśmy na
zakupy bardzo często. Robiłem za tragarza i stylistę w jednym. Zawsze się przy
tym świetnie bawiliśmy. – No spójrz na moje stopy, całe czerwone! I bolą! Aaron..
– spojrzała na mnie swoimi pięknymi brązowymi oczami. Nie miałem serca jej
odmówić.
- Wskakuj. – kucnąłem
lekko żeby jej umożliwić szybsze wdrapanie się na moje plecy. Pod jej ciężarem
kolana jeszcze bardziej mi się ugięły. – Ile ty ważysz? – powiedziałem ze
śmiechem.
- Tyle, co zawsze mój
drogi. – poczochrała mnie po włosach.
- Układałem je pół
godziny. – powiedziałem rozżalony.
- Kłamczuch! Widziałam
przecież, to nawet minuta nie była.
- Oj no dobra. Ale ty
ciężka jesteś. – zażartowałem.
- Ramsey! Bo się
obrażę. – oczami wyobraźni widziałem jej minę. Słodko zmarszczone brwi i
dołeczki w policzkach.
- Czyli co? Z imprezy
dzisiaj nici?
- Aaron, bo będziesz
spać na kanapie.
- Już siedzę cicho,
zrobimy swoją własną na balkonie.
- Aaron? – powiedziała
słodko po chwili.
- Tak maluchu?
- Jesteś najlepszym
przyjacielem. – przytuliła się do mnie jeszcze mocniej.
- Ty moją też
ślicznoto. – powiedziałem zgodnie z prawdą.
Wyjąłem z małej,
hotelowej lodówki dwa piwa i udałem się na balkon. To, co zobaczyłem
przysporzyło mnie prawie o zawał serca. Nadine siedząca na barierce balkonu
trzy piętra nad ziemią. Ja kiedyś przez nią umrę.
- Nad złaź stamtąd,
błagam.
- Spokojnie, nie
spadnę.
- Nie chcę tego
sprawdzać.
- No spójrz tylko, tu
jest murek. – wskazała podbródkiem. Podszedłem bliżej i zobaczyłem, że przed
nią jest jeszcze z pół metra betonu.
- Kto tworzy takie
dziwne balkony? – zapytałem zdziwiony.
- Ktoś, kto
przewidział siedzenie na barierkach. – powiedziała z uśmiechem. – Siadaj obok.
Podałem jej butelki z
napojem i zająłem miejsce na metalowej barierce. Ma wygodne fotele, a siada na
twardej rurze, wariatka. Otworzyliśmy piwa i po chwili delikatnie je o siebie
obiliśmy mówiąc ’Cheers’. Upiłem już trochę, gdy Nadine zapytała.
- Mam pytanie, ale
odpowiedz szczerze dobrze? – pokiwałem twierdząco głową – Dlaczego nie
przyjechałeś tu z Col?
- Nie chciała, woli
posiedzieć w domu i poczytać. Ma niedługo konferencje w Australii, musi się
przygotowywać. Jeszcze ślub niedługo, dużo roboty z tym jest.
- To trochę dziwne, że
woli siedzieć w Londynie niż spędzić romantyczny weekend ze swoim narzeczonym.
- No nie tak.
- A jak? Aaron, ten
ślub to pomyłka.
- Nadine zlituj się.
Chociaż raz o tym nie rozmawiajmy.
- No dobrze, znaj moje
dobre serce.
- Najlepsze na
świecie. – skomentowałem, objąłem ją ramieniem i pocałowałem w skroń. – Jak
nóżki, bolą jeszcze?
- Nie, już nie. Na
szczęście. – powiedziała i zaczęła ziewać.
- Ktoś tu zmęczony
jest. Czas spać maluchu. Jeśli jutro mamy zaszaleć to musisz się wyspać.
Potrząsnęła twierdząco
głową i zeszła z barierki. Przeszła kilka kroków i rzuciła się na łóżko.
Przyciągnęła poduszkę, przytuliła się do niej i wymamrotała ‘Dobranoc’.
- Nie zamierzasz się,
chociaż przebrać?
- Nie. – powiedziała i
potrząsnęła głową. Westchnąłem głęboko, podszedłem do szafy, wyjąłem z niej piżamę,
za którą zawsze uchodziła za duża koszulka i rzuciłem nią w Nadine. – Ej! –
krzyknęła. – No idę już idę. – leniwie się podniosła się i zniknęła w łazience.
Po chwili wróciła jeszcze bardziej zaspana. Pokręciłem głową i sam poszedłem do
łazienki. Gdy wyszedłem zobaczyłem śpiącą na skos Nad. I gdzie ja mam się
położyć?
- Posuń się grubasie.
– szepnąłem próbując odzyskać, chociaż kawałek materaca dla siebie. Gdy mi się
to udało Nad położyła rękę na moim torsie i wtuliła się w moje ramie.
- Nie jestem gruba. –
powiedziała przez sen, na co się cicho zaśmiałem.
Frajer XD
OdpowiedzUsuńPrzyznał, że woli Nadine. W sumie to mi to pasuje.
Rozmantyczny weekend na Ibizie z Nad. Cudnie!
Czekam na nowy! Pozdrawiam ♥
[http://small--rose.blogspot.com/]
Tak się cieszę, że mogłam dzisiaj coś o nim przeczytać. Ale ty wiesz to chyba najlepiej, bo cały czas Cię męczę. I niestety nie potrafię przestać, więc musisz się skarbie przyzwyczaić ;*
OdpowiedzUsuńTheo i jego "Dobre to było" sprawili, że prawie oplułam wyświetlacz ze śmiechu :') Naprawdę, walnęłaś tekstem na poziomie. I to niezwykle wysokim! Rany... Też chcę tak potrafić!
Nadine i Aaron to bardzo urocza parka. Ja na miejscu Colleen zabiłabym ją z góry, od razu, natychmiast. Spać w jednym łóżku z moim narzeczonym? (no w sumie to wiesz, że Aaron jest moim mężem w snach, bo w rzeczywistości pocieszam się Alvaro :')). No ale takich rzeczy nie ma! Chociaż dobra, tutaj wyjątkowo Aaron może kopnąć tą blondynkę w dupę (choć tak naprawdę całkiem całkiem ją lubię) i być na wieki wieków z Ramseyem. W sumie to taka wersja bardzo przypadła mi do gustu <3
Theo jest tutaj niezwykle wspaniałym gościem, a Girouda kocham zawsze i wszędzie nie zważając na dany mu charakter. Najlepszy Francuz w swojej dziedzinie, bezkonkurencyjnie!
Chcę mieć takiego przyjaciela, jakim Aaron jest tutaj! To takie wspaniałe, że aż chyba niemożliwe. No ale zawsze warto marzyć, prawda kochana? Zresztą... ostatnio miałyśmy na ten temat pogadankę, ciężko się nie zgodzić ;')
No i na koniec dodam, ze to mój ukochany gif Rambo! Rambo, Rambo, Rambo... jak ja kocham tą ksywkę *.* Niemal tak samo, jak jej właściciela ♥ To wcale, wcale a wcale nie jest obsesja nękająca mnie już dobre parę miesięcy :>
Z niecierpliwością czekam na kolejny i mam nadzieję, że pojawi się w miarę szybko. Do zobaczenia skarbie, weny i czasu na pisanie kolejnych wspaniałych, a może i nawet lepszych od tego (ale oczywiście o Aaronie xd) opowiadań ;**
Tfu, tam jest błąd! Aaron ma być z Nadine, nie z samym sobą xd
UsuńPRZESUŃ SIĘ GRUBASIE, PADŁAM, HAHAHAHAHAHHA. <3
OdpowiedzUsuńto mnie rozwaliło totalnie, choć gdy tylko przeczytałam pierwsze zdanie na mojej twarzy zagościł uśmiech. <3
Aaron tak bardzo mi tu pasuję.. :')
czekam na kolejny. <3
Oooo, jak słodko <3 A ten fragment z psychologiem - genialne!!! Już się nie mogę doczekać, co będzie dalej ;*
OdpowiedzUsuńGenialny, po prostu GENIALNY rozdział.
OdpowiedzUsuńWeekend na Ibizie z Nadine, przecudownie. Mam nadzieję że Aaron zrozumie jak bardzo kocha Nad i odwoła ten ślub.
Z niecierpliwością czekam na następny.
Pozdrawiam.
[http://amorenespana.blogspot.com/]
Uwielbiam ich normalnie <3 Słub Ramseya i Col jest jedną wielką pomyłką, a Theo i Oli jak na przyjaciół przystało dogłębnie dają mu o tym znać! Nie powinien plątać się w coś takiego. Urlop z Nadine chyba mu rozjaśnił trochę w głowie, co? Zastanawia mnie bardzo bardzo co się stało w tych Stanach? Co przeżyła Nad? Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńTak, ślub z Colleen to jedna wielka pomyłka! Nie powinien się odbyć! Nawet myśleć o nim nie powinni, o!
OdpowiedzUsuńAaron i Nad do siebie pasują.. Nawet bardzo! Więc dlaczego ze sobą nie są?!
Czekam na kolejny rozdział ;*
Ten ślub to pomyłka, zgadzam się ze wszystkimi, którzy tak uważają. Dwa, Olivier jest najlepszy. Genialne pomysły i to psychologiczne podejście. Konkretnie XD
OdpowiedzUsuńAaron i Nadia to świetny duet.
ta scena z wyobrażeniem bajeczna! Żiru psycholog... OK XDDDDDD
OdpowiedzUsuń"Przesuń się, grubasie. - NIE JESTEM GRUBA" kuźwa, umarłam ze śmiechu XDDDDDDDDD
czekam na kolejny :*
Genialny, genialny :D uśmiałam się do łez, w szczególności przy fragmencie o psychologu :D Aaron iNadia po prostu bajka <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :* Buziaki :*