Mecz ku naszej
radości skończył się dla nas pozytywnym rezultatem. Wywodziliśmy z Manchesteru
trzy punkty, bardzo ważne dla nas w tym momencie sezonu. Wśród całej drużyny
panowała radosna atmosfera. Podczas podróży na lotnisku chłopaki śmiali się,
żartowali, robili wspólne zdjęcia. Jedynie ja nie potrafiłem się cieszyć
wygraną. Mimo rozegrania pełnych dziewięćdziesięciu minut, asyście przy golu
Olivera siedziałem struty i cały czas próbowałem dodzwonić się do Nadine. Po
powrocie do szatni, wziąłem telefon do ręki i dostrzegłem smsa od ukochanej.
Westchnąłem głośno i poszedłem pod prysznic. Ubrałem się, wysuszyłem włosy,
udzieliłem kilku wywiadów, wsiadłem do autokaru. Minęła ponad godzina, a Nadine
się nie odezwała. Powoli zacząłem odchodzić od zmysłów. Zły zacząłem uderzać
pięścią w fotel przede mną.
- Aaron spokojnie. -
usłyszałem głos siedzącego obok Theo.
- Jak ja mam być
kurwa spokojny?! Nad nie odbiera, a ten psychol jest w Londynie. Ja sobie tego
nie daruję.. - czułem jak łzy napływają mi do oczu. Momentalnie zacząłem szybko
trzepotać powiekami żeby się tylko nie rozkleić.
- Nie panikuj. Może
po prostu rozładował jej się telefon.
- Gniazdek w domu mam
aż za dużo żeby go podładować. - prychnąłem.
- Może w całym
Londynie nie ma prądu. - Walcott próbował coś wymyślić, ale stosunkowo mu nie
szło. – No nie wiem.
- Nie pomagasz Theo.
– zrezygnowany ukryłem twarz w dłoniach. Miałem złe przeczucia, bałem się, że
coś jej się stało. Jeżeli to prawda, to nigdy sobie tego nie wybaczę. Ja nie
mogę jej stracić. Już raz to zrobiłem, wyjechała a ja jej nie zatrzymałem.
Myślałem, że jestem szczęśliwy, że nic się nie zmieniło, ale tak naprawdę nic
nie było takie same bez niej. Nadine jest całym moim życiem, moim największym
szczęściem. Życie bez jej uśmiechu, słodkich pocałunków, radosnego śmiechu,
seksownych ruchów i tego, że po prostu jest byłoby niczym.
- Nie możesz tak
pesymistycznie myśleć, za półtorej godziny będziemy w Londynie. Pojedziesz do
domu, a tam z pyszną kolacją będzie na ciebie czekać Nadine. Mówię ci.
- Chciałbym wierzyć w
to, co mówisz, Theo.
- Aaron, głowa do
góry i myśl pozytywnie. Nad nic nie jest. – Walcott poklepał mnie po plecach i
pokrzepiająco się uśmiechnął. Wiem, że na takich przyjaciół zawsze mogę liczyć.
W każdej chwili potrafią wesprzeć, czasami otrzeźwić umysł, albo po prostu
pogadać o niczym. Lot do Londynu trwał niemiłosiernie długo, zwykła godzina
trwała niczym cała doba. Odliczałem sekundy do lądowania, pragnąłem, aby kółka
samolotu jak najszybciej dotknęły płyty lotniska. Gdy w końcu to się stało
wybiegłem z samolotu najszybciej jak mogłem, przepchnąłem się innych zawodników
mojego klubu i złapałem pierwszą lepszą taksówkę. Przez całą drogę poganiałem
kierowcę żeby jechał szybciej. Zaoferowałem mu trzykrotność tego, co wskaże mu
licznik, byle tylko być już w domu. Dzisiejsze korki w Londynie były jeszcze
większe niż zazwyczaj. Czy wszystko musi być teraz przeciwko mnie? Cały czas
próbowałem dodzwonić się do Nadine, lecz nikt nie podnosił słuchawki. Po
przejechaniu wymarzonego odcinak znalazłem się naszym mieszkaniem. Wbiegłem na
trzecie piętro po drodze wpadając na starszą sąsiadkę z dołu. Szybko ją
przeprosiłem, podniosłem z podłogi rozrzucone zakupy. Otworzyłem drzwi
wejściowe i krzyknąłem
- Nadine! Nad, gdzie
jesteś? - zajrzałem do każdego pokoju, ale nigdzie jej nie było. - Nadine!
Kochanie proszę. - powiedziałem ze łzami w oczach. Usiadłem na kanapie i
próbowałem się uspokoić. - Nadine! - krzyknąłem zrozpaczony. Pojedyncze łzy
spłynęły po moich policzka. Nie ma jej, zniknęła. W kuchni stoją garnki i składniki,
z których moja ukochana robiła kolacje. Gdzie ona jest? Gdzie jest mój skarb?
***
Otworzyłam oczy,
wszystko mnie bolało, chciałam podnieść rękę, ale nie mogłam. Znajdowałam się w
jakimś pustym pomieszczeniu, szare ściany, mała lampka zwisająca z sufitu i
niewygodne łóżko, na który leżałam. W głowie miałam pustkę, nie wiedziałam
gdzie jestem i co ja w ogóle tam robię.
- Dzień dobry śpiąca
królewno. - usłyszałam niski, znajomy głos. Zadrżałam. Nie, proszę nie.
Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam. Uniemożliwiała mi to taśma na moich ustach.
Wydawałam z siebie dziwne, niezrozumiałe nikomu dźwięki.
- Jeżeli obiecasz mi,
że będziesz grzeczna to zdejmę ci ją. Będziesz grzeczna? - zapytał, a ja w
odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową. John przybliżył swoją rękę do mojej
twarzy i złapał końcówkę szarej taśmy. - Będzie trochę bolało. - dodał i
pociągnął. Syknęłam z bólu i spojrzałam na mojego byłego męża.
- Co ja w tobie
widziałam? Jesteś nikim. Jesteś pieprzonym zerem.
- Zamknij się. -
krzyknął i poderwał się z krzesełka, które stało obok. - Zawsze wiedziałem, że
ten twój piłkarzyk to ktoś więcej niż przyjaciel. To z jego telefonów się
cieszyłam i chodziłaś w skowronkach przez następne dni. Prosiłem, żebyś
przestała się z nim kontaktować. Byłem miły do czasu.. Gdybyś mnie posłuchała
nikt by teraz nie cierpiał. My bylibyśmy dalej szczęśliwi w Nowym Jorku, Aaron wziąłby
ślub. Nic nikomu by się nie stało. To wszystko przez ciebie. - zamachnął i
uderzył mnie w twarz. Poczułam metaliczny posmak krwi w ustach, oczy zaszły mi łzami,
które próbowałam powstrzymać. Bałam się, jak nigdy wcześniej. Chciałam być
wtedy z Aaronem, przytulić się i poczuć bezpiecznie. Wiem, że już go nie
zobaczę. John do tego nie dopuści, prędzej zginę niż wrócę do Walijczyka.
- Wypuść mnie, nic
nikomu nie powiem. Zapomnę o wszystkim, tylko proszę, wypuść mnie. John..
- Nie mogę kochanie.
Jesteś tylko moja.
- Co chcesz zrobić,
wszyscy mnie szukają, nie uciekniesz.
- Porwałem cię w
biały dzień z centrum Londynu, nadal uważasz, że nie damy rady. Mamy nowe
paszporty, prywatny samolot jutro będzie na nas czekał. Mam nadzieje, że
spodoba ci się na Malediwach.
- Co? - zapytałam
zszokowana. John podszedł do małej szafeczki i wyjął z niej kopertę. Wrócił na
krzesełko i pokazał mi mój nowy paszport.
- Anastasia Brown.
Ładnie prawda?
- Nie, jestem Nadine
Smith i nic i nikt tego nie zmieni. - warknęłam.
- Nie zachowuj się
jak suka i bądź grzeczna, bo przestanę być miły. - zbliżył swoją rękę do mojego
ramienia przejechał po nim.
- Nie dotykaj mnie! -
krzyknęłam i wzdrygnęłam się - Brzydzę się tobą.
- Siedź cicho i nie
kombinuj. Zaraz wracam. - wstał z miejsca i wyszedł z małego pomieszczenia.
Odetchnąłem z ulgą i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Chciałam uciec, ale nie
wiedziałam jak. Nie wiedziałam, co mam robić. Jakąkolwiek czynności
uniemożliwiała mi taśma, która sklejała moje ręce i nogi. W pewnym momencie w
przeciwległym rogu zobaczyłam małą agrafkę. Zsunęłam się z łóżka i doczołgałam
po mały przedmiot. Z trudem, przybierając dziwne pozycje udało mi się ją
podnieść. Wróciłam na łóżko i schowałam agrafkę do kieszeni spodni. Nagle
ponownie do pokoju wszedł John. Odetchnęłam głośno, w ostatniej chwili udało mi
się wrócić na miejsce, w którym mnie zostawił.
- Twój telefon cały
czas dzwoni, może czas odebrać. Co sądzisz? - szeroko się uśmiechnął i urwał kawałek
taśmy. - Ale musisz wtedy być bardzo cicho. - zbliżył się do mnie i mimo moich
ogromnych próśb znowu zakleił mi usta. Po paru sekundach telefon znowu
zadzwonił. John odebrał i włączył głośnomówiący.
- Nad? - usłyszałam
głos Aarona i pojedyncza łza pociekła mi po policzku.
- Nie Aaron. Miło cie
w końcu poznać.
- Gdzie jest Nadine?!
- krzyknął piłkarz.
- Bezpieczna.
- Oddaj mi ją. -
powiedział łamiącym się głosem, a John zaczął się śmiać.
- Nie zapominaj, że
to moja żona.
- Chce z nią
porozmawiać. Teraz.
- Nie ma takiej
możliwości. - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wyglądał jakby wygrał
mistrzostwa świata, osiągnął swój cel.
- Daj mi ją kurwa do
telefonu!
- Spokojnie
piłkarzyku. - John szybko zdarł taśmę i wręczył mi telefon.
- Aaron.. - wyszeptałam.
- Nad, kochanie.
Gdzie jesteś?
- Nie wiem, nie mam
pojęcia.
- Coś ci
zrobił?
- Nie. Boję się, chcę
do domu.
- Niedługo wrócisz,
obiecuję.
- Aaron pamiętaj, że
bardzo cię kocham, a czas spędzony z tobą był najwspanialszym, co mnie
spotkało. Bardzo cie kocham. - czułam, że słyszę go po raz ostatni. Że już nigdy nie usłyszę jego głosu, nie przytulę się, nie pocałuję jego delikatnie zarośniętej twarzy. Aaron całkowicie zniknie z mojego życia, zostanie tylko w najpiękniejszych wspomnieniach.
- Nadine, nie żegnaj
się, proszę. Znajdę cię, zanim się obejrzysz znowu będziemy razem. Obiecuję, że
cię znajdę.
- Pamiętaj. -
powiedziałam dławiąc się łzami.
- Bardzo cię kocham
księżniczko. Znaj... - nie dokończył, bo John wyrwał mi telefon.
- Koniec tego
dramatu. Mam nadzieję, że się pożegnałeś, bo już więcej jej nie zobaczysz.
Żegnaj Aaron.
- Nadine! - krzyknął,
ale Amerykanin rozłączył połączenie.
~~~~~~~~~
Dawno mnie tu nie było, wiem, przepraszam, ale całkowicie straciłam wenę.
Rozdział czekał na publikację od początku czerwca, ale nie mogła się do niego przekonać, w sumie nie wiem czemu. Został rozdział może dwa i epilog i koniec tego opowiadania. Nie wiem kiedy następny rozdział, ale chcę do końca wakacji skończyć to opowiadanie. Zostanę z samym Xavi, a po jego zakończeniu zastanowię się co dalej. Może skończę z pisaniem? Nie wiem jeszcze, na to znajdzie się odpowiedź jesienią. Chciałam napisać wszystkie opowiadania co miałam w planach, ale nie wiem co z tego wyjdzie.
Na razie mogę powiedzieć,
Do następnego,
Do następnego,
Ines ;*